poniedziałek, 11 sierpnia 2014

THE BEST CAMP EVER!

Hej! Przeprasza, że tak długo nie pisałam, ale dopiero w sobotę wróciłam z obozu fotograficznego w Radkowie. 
Najlepszy obóz na jakim kiedykolwiek byłam! Wspaniali ludzie, kadra, sesje w studio i plenerze. Nie wiem co Wam tu  napisać, bo gdybym tak zaczęła opowiadać co się działo, to wyszłaby z tego książka ;)
Napiszę tylko tyle, że na obozie nauczyłam się niesamowicie dużo i mam nadzieje, że odbije się to na jakości zdjęć, które robię ;)
Zamieszczam tu parę zdjęć na których jestem i 2 lub 3 które sama zrobiła. Większość zdjęć robionych przeze mnie nie zgrałam mi się na płytę, ale obiecuję Wam, że gdy tylko je odnajdę podzielę się nimi z Wami :)






Pomysł na sesję przyszedł całkowicie przez przypadek. 
W dniu którym robione były zdjęcia z farbą, padał deszcz, więc początkowo sesja miała być pod tytułem "deszczowa piosenka". Modelka była już wybrana, tak jak i fotograf. Ja nie miałam żadnego specjalnego zadania. Ze względu na to, że sesja była robiona przy pracowni plastycznej obozu "LEONARDO", w pomieszczeniu było mnóstwo farb. Nuda tak bardzo mi doskwierała, że poodkręcałam farby. Zaczęło się całkiem niewinnie, bo od kwiatuszka na policzku i serduszkach na nogach. Skończyło się jednak tak jak na zdjęciach ;) Wszyscy byli wymazani farbami i świetnie się bawili :)


To jedno z moich pierwszych zdjęć w studio. Praca nad zdjęciami jest o wiele trudniejsza niż mogłoby się wydawać...





Natomiast te zdjęcia były robione w plenerze i była to jedna z najbardziej ekstremalnych sesji w moim życiu. Ja i moja koleżanka byłyśmy ubrane w prześcieradła, a cała sesja była wykonywana w górskim strumyku. Woda była tak lodowata, że jak tylko do niej weszłam to cała skostniałam. Pod koniec sesji okazało się jeszcze , że do jednego zdjęcia muszę się położyć w strumyku. Ledwo przeżyłam spotkanie z tak zimną wodą, ale efekty sesji były powalające (można powiedzieć, że dosłownie, bo jak tylko wyszłam ze strumyka to się przewróciłam ).


Zdjęcie robione przeze mnie :) 
Sesja odbyła się w opuszczonym szpitalu z 1950 roku. Gdy wchodziło się do budynku przechodziły ciarki. Szpital idealnie nadawał się do robienia "psycho" zdjęć. Modelki poprzebierane za małe dziewczynki i zjawy. Klimat nie z tej ziemi.

I to by było na tyle :) Postaram się wstawić jeszcze parę zdjęć. 

Pozdrawiam, Patka










2 komentarze:

  1. ostatnie zdjęcie jest mega <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale świetne sesyje. Zazdroszczę Ci bardzo wyjazdu. Jak chcesz mogę Ci zaprojektowaćwygląd bloga jak tak, pisz na bys.beyourself.blog@gmail.com Zapraszam do mnie - http://firewerki.blogspot.com.es/ Obserwuję i miło byłoby gdybyś ty mnie też :)

    OdpowiedzUsuń